sobota, 14 stycznia 2012

Who's Afraid of Virginia Woolf?

Kto się boi Virginii Woolf?

(Who's Afraid of Virginia Woolf?)
1966 r.


"Good. Better. Best. Bested."

Drodzy Państwo, czapki i berety z głów! O to film, sztuka wszechczasów!

Dramat nominowany w 13 kategoriach do Oscara, a otrzymał 5 statuetek. W rolach głównych boska para Elizabeth Taylor i Richard Burton. W pozostałych George Segal i Sandy Dennis.

Film widziałam niemal tyle razy co "Przeminęło z wiatrem". A gdyby po drugiej stronie kraju grano sztukę, bez zastanowienia rzuciłabym wszystko,żeby przeżyć tą historie na żywo w teatrze.
Historia o bardzo długim wieczorze dwóch par. Starego małżeństwa, którego sensem są prowokacje, krzyki ,wzajemne upokarzanie i nieszczęście. Akcja toczy się do samego świtu, a rozwiązanie akcji to niemal koniec (wyimaginowanego) świata, w którym Martha (Taylor) i jej mąż żyli długo i nieszczęśliwie.

 Elizabeth Taylor

To chyba jeden z tych filmów, o którym nawet nie wypada mi pisać... Rewelacja. Nic dodać, nic ująć. Jeśli ktoś z Was widział już i zachwycił się inym klasykiem z Henrym Fondą "12 Angry Men", to ta pozycja jest obowiązkowa.
W ogóle jestem fanką filmów na podstawie sztuk teatralnych. Tak zwane filmy ''rozmawiane'' mają w sobie zawsze to coś. Bardzo ograniczona sceneria i arsenał postaci, pozwala się w 100% delektować fabułą.
Dodatkowym atutem tego filmu jest para Taylor i Burton, prywatnie dwukrotnie małżeństwo i myślę, że w tamtych czasach byli czymś w rodzaju dzisiejszej Brangeliny, czy Bekhamów...  A właściwie do dzisiaj ich związek jest romansem stulecia.

Można powiedzieć, żę film w jakimś stopniu skupia się na dzieciach. Na posiadaniu dzieci, na ciąży, tych prawdziwych i nieprawdziwych. Odgrywająca rolę szarej myszki Honey (która aby rzekomo zatrzymać przy sobie męźczyznę, w przeszłości udawała bądź cierpiała na urojoną ciążę), Sandy Dennis, która była naprawdę w ciąży podczas kręcenia filmu, poroniła.
Ponadto, był to pierwszy amerykański film, w którym pojawiły się takie przekleństwa jak "goddamn" (przeklęty) oraz "bugger" (gnojek). Taylor w roli absolutnej furiatki była niezastąpiona. Jedna z moich ulubionych scen, to ta pierwsza:



To słynne "What a Dump!", było wypowiedziane przez Bette Davis w filmie "Beyond the Forest"


piątek, 13 stycznia 2012

Bette Davis c.d

Wszystko o Ewie,

(All About Eve)
 1950 r



Reżyseria: J.L.Mankiewicz
Obsada: Bette Davis, Anne Baxter, George Sanders, Celeste Holm, Gary Merrill, Hugh Marlowe,Thelma Ritter, Gregory Ratoff, Marilyn Monroe, Barbara Bates
Opis: Do Margo Channing, starzejącej się gwiazdy Broadwayu, przychodzi skromna, nieśmiała Ewa Harrington, jej zagorzała fanka. Zdobywa zaufanie Margo i zostaje jej sekretarką. Jednak dziewczyna coraz bardziej zaczyna ingerować w życie prywatne i zawodowe aktorki.

Film wg. recenzentów, obnażył ówczesny showbiznes. Film traktuje głównie o teatrze i o tym na jak wiele nas stać w wyścigu po upragnioną karierę. Intrygi, kłamstwa i awantury. W roli intrygantki (Eve Harrington) - Anne Baxter, o twarzy prawdziwej (że się tak wyrażę) suki.

Nie jest i prawdopodobnie nie będzie to jeden z moich ulubionych filmów. Film zobaczyłam zaraz po Baby Jane i mimo absolutnie wielkiego zachwytu dla Bette, do filmu starałam się podejść obiektywnie. 

Okazuje się, że zarówno dzisiaj, tak i kiedyś, przyznawane nagrody akademii filmowej są ogromnym zaskoczeniem, z tym że, nie zawsze pozytywnym. Historia lubi się powtarzać i tak chyba było w zeszłym roku w przypadku "The King's Speech", który powtórzył średnio zasłużony sukces "All about Eve"....

Absolutnie nie ''ubliżając" filmowi, twórcom, a już napewno nie Bette Davis, ale: czternaście nominacji do Oscara, a ostatecznie zdobytych sześć statuetek, w tym dla najlepszego filmu, reżysera i aktora w roli drugoplanowej, uważam za lekką przesadę. Wiem - nie było mnie w roku 1950. Domyślam się, że w 1950 i "Ludzka stonoga" zgarnęłaby tyle Oscarów ile by się dało. Mam jako takie rozeznanie i porównanie w innych filmach z tego okresu, nagradzanych i ... nienagradzanych i film "All about Eve" zasługuje conajwyżej na dwie statuetki i pewnie otrzymałby je nawet w 2012 - Bette Davis i George Sanders. I tyle.

Film oczywiście polecam, napewno bardziej niż produkcję z pierwszego postu (Breakfast at Tiffany's). Nawet po filmie co do, którego miałam ogromne oczekiwania i  film ich nie spełnił, co raz większa ochotę nabieram na kolejne role Davis. Postać, którą odegrała (ciekawostka z filmwebu głosi, że postać Margo Channing była wzorowana na znanej aktorce teatralnej, Elisabeth Bergner) i JAK ją odegrała jest bez wątpienia oscarowa. Film osiągnął sukces napewno przez niesamowite dialogi. Swoją drogą, film powstał na podstawie powieści Mary Orr (Panna Mary nie dorobiła się niestety nawet strony na wikipedii, mimo, że ekranizacja je powieści zdobyła 6 Oscarów na litość boską! Tutaj zwracam się z ogromną prośbą do wszytstkich 5 osób czytających tego bloga o namiary na tą książkę).
Do cytatów z filmu odsyłam  wszystkich znających j.angielski na
 http://www.imdb.com/title/tt0042192/quotes

Na potrzeby bloga i mimo kulejącego angielskiego wczytałam się też na imdb w ciekawostki o filmie. Oprócz tych, które znajdziecie po polsku na filmweb.pl, warto też wiedzieć, że Bette Davis wszystkie swoje sceny zagrała w 16 dni. W 16 dni !...(!!!). Ponadto rola dla Bette Davis w tym filmie, była wielkim jak-to-się-mówi "Come back". Sama wypowiedziała się w wywiadzie w roku 1983, o tym jak Mankiewicz dał jej rolę Margo: "Wskrzesił mnie z martwych".

 Oglądnijcie.
Nie dla "wielkiej' intrygi w fabule. Dla Davis ! A jeśli nie dla Davis, to dla  Marilyn Monroe (jeszcze nie wiem, czy to była jakaś naprawdę pierwsza z drugoplanowych ról Monroe, ale wygląda uroczo i bardzo blond :) )

Dla Bette


Dla Marilyn :


sobota, 7 stycznia 2012

What Ever Happened To Baby Jane ?

Joan Crawford i Bette Davis
Co się zdarzyło Baby Jane ?
(What ever happened to Baby Jane ? )
1962 r
Bette Davis i Joan Crawford w rolach głównych.Horror, thriller, dramat. Na podstawie powieści Henry Farrella.

Nominacje do Złotego Globu, BAFTA, nominowany do Oscara w 5 kategoriach - otrzymany tylko jeden - za kostiumy...

I o to  film, który napewno zasługuje na miejsce na pierwszej stronie mojego bloga. Jeszcze rok temu pisałabym Wam w nieskończoność o Vivien Leigh i wojnie secesyjnej. Teraz, moje serce należy do Davis. Nie mogę na razie sobie wyobrazić, żeby którakolwiek jej późniejsza produkcja była równie dobra co ta, więc może rok 2012 będzie należał tylko do Baby Jane ?

 Historia zaczyna się w roku 1917. Poznajemy jedną z małoletnich sióstr, Baby Jane na scenie podczas występu, uwielbianą przez tłumy, oraz jej zazdrosną siostrę Blanche zza kulis. Akcja przenosi się do roku 1935. Baby Jane to już podstarzała i zapomniana przez wszystkich gwiazda, która jeszcze nie wyrosła ze swoich dziecięcych hitów i lalek ze swoją podobizną. Blanche, wielka gwiazda Hollywoodu, pamiętana i kochana przez wszystkich, przykuta do wózka inwaidzkiego, całkowicie zależna od swojej siostry.
 Początek niepozorny, ale z każdą kolejną sceną historia robi się naprawdę przerażająca i dramatyczna.

 Jest genialnym obrazem i studuim dwóch różnych i skrajnych przypadków psychologicznych. Film działał na mnie tak jak pierwszy raz widziałam Misery, czy Milczenie Owiec. Żaden z filmów z ostatnich 3 lat tak mnie nie trzymał w napięciu. Jeszcze teraz dostaję gęsiej skórki, kiedy wracam do sceny kiedy Jane (B.Davis)  dosłownie mówi głosem swojej siostry Blanche... brrr!  Ucztą dla widza jest oczywiście sama Bette Davis, jej charakteryzacja wręcz mnie zaszokowała. O Crawford nie mogę się wypowiedzieć, bo miałam przyjemność zobaczyć ją po raz pierwszy, ale całkiem obiektywnym okiem patrząc: Przy Davis w roli czarnego charakteru nikt nie ma szans.


  To film do którego wiele razy jeszcze wrócę. Samą Davis oczarowałam się w filmie Jezebel, ale tym filmem Ona dosłownie rozkochuje w sobie (z pewnością nie postacią, bo gdyby film był bardziej popularny, Baby Jane byłaby chyba najbardziej makabryczną kreacją na Halloween, a dzieci byłyby straszone nią za niezjedzenie obiadu ).

 Przy następnej okazji sprawdzę jak Davis dała radę w innej ekranizacji powieści Farrella What Ever Happened to Cousin Charlotte?. Film o zupełnie innym tytule: Hush… Hush, Sweet Charlotte (ten sam reżyser co Baby Jane - Robert Aldrich). Zastanawiam się jak wiele obie powieści i filmy mają ze sobą wspólnego. Do tej pory nie trafiłam nigdy na ten film jako kontynuacja czy częśc jakiejś sagi Farella. Może sukces nie jest powtórzony przez źle dobrany duet ?
Przy realizacji Baby Jane, dużą sensacją były Crawford i Davis w duecie na ekranie. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale obie miały poważny konflikt poza sceną. Przez to też, bardzo mnie rozbawily plotki o tym filmie, gdzie rzekomo w scenie, gdy Baby Jane kopie siostrę, Bette Davis kopnęła Joan Crawford w głowę, w wyniku czego Crawford odniosła rany wymagające założenia szwów. W odwecie Crawford włożyła sobie do kieszeni obciążniki, więc kiedy Davis musiała wlec jej bezwładne ciało, nadwyrężyła sobie plecy. :)

A o to jedna z ''supermocy'' czarnego charakteu (w rzeczywistości do tej sceny użyto głosu Joan, Bette nie była aż tak utalentowana :) )







piątek, 6 stycznia 2012

Breakfast at Tiffany's

Śniadanie u Tiffany'ego (Breakfast at Tiffany's) 1961 r.


W rolach głównych Audrey Hepburn i George Peppard (mnie w ogóle na razie nieznany).
Podstawą scenariusza była książka Trumana Capote z 1958 roku Śniadanie u Tiffany'ego. Ksiązki nie czytałam, ale napewno po nią sięgnę jak tylko lista filmów będzie wyczerpana, a pisanie tego bloga straci dla mnie sens. Nie dlatego, ze po ksiazki siegam niechetnie, ale dlatego, ze brakuje mi dla nich czasu.Domową biblioteczkę napewno uzupełnię o tę pozycję, a kiedyś pewnie ją przeczytam.


Film tak naprawdę absolutnie nie zasługuję na miejsce w pierwszym poście tego bloga. Jest to jednak ostatni film, jaki zobaczyłam ostatniej nocy i moje wrazenia sa jeszcze na tyle swierze, zeby jakkolwiek wypowiedziec sie na temat.
Jestem ogromnie rozraczowana. Film ma miano absolutnego klasyka, aktorka od tej roli zaczęła prawdziwą karierę, a w moim odczuciu scenariusz i role nie dorównują w ogóle chociazby J.Roberts i H.Grant w "Nothing Hill". I właściwie w tą samą półkę powinnam wsadzić oba filmy.
"Śniadanie... " ratuje tylko klimat Nowego Jorku (bo kto go nie kocha!?), muzyka (piosenka "Moon River" i jej akompaniament towarzyszący nam przez prawie cały film) oraz klasa i styl Holly (głownej bohaterki). Nie odradzam nikomu tego filmu, ale nigdy tez nie znajdzie sie na zadnej godnej liscie filmow do polecenia. Film ma jakas magię, ale historia, akcja, napięcie - dosłownie ZADNE. Film magiczny napewno przez m.in pierwszą scenę filmu ( 7 miejsce w rankingu zorganizowanym przez stronę www.yell.com na 10 najlepszych scen wszech czasów 2001), kiedy Holly przegryza croissanta, stojac pod witryna sklepu Tiffany, nad ranem, po calonocnej randce, czy zabawne epizody z klatki schodowej ze skosnookim gospodarzem domu.
Slyszalam, ze film tez nie jest wierny ksiazce, szczegolnie zakonczenie, a wydaje mi sie ze to ta czesc film jest jego calym ''budulcem''. Ponadto pierwowzór postaci Holly miała sklonności biseksualne, mysle że historia jest duzo bardziej seksowna i zwariowana niz udalo sie to pokazac rezyserowi. Tworcy filmu powinni chyba bardziej zaufac Capote, bo niewykluczone, ze film przeszedlby do historii, a mysle ze w polowie XXI wieku wszyscy o nim zapomnimy...


 Absolutnie największy atut filmu. Piosenka "Moon River":


the best of oldies

Blog raczej nie będzie niszowym filmwebem czy indb w wersji pl, ale właśnie tu, a nie nigdzie indziej, chcę się podzielić wrażeniami po perełkach starego kina. Na filmweb chętnie się loguję, bo utknęłam w latach 30-60' kinematografii, a aktywność na portalu pomaga mi w ogarnieciu ostatnich premier (swoją drogą, dokładnie dzisiaj z zaskoczeniem przyjelam informacje, ze juz jest kontynuacja Sherlocka Holmes'a !)
Wpadłam jakiś czas temu w obłęd oglądania staroci. Chyba miedzy innymi trudność w odkopywaniu tych perełek jest taka pociągająca. Nie chce promować piractwa, ale wierzcie lub nie, kupienie w najblizszym Empiku czy Media Markcie dvd "Tramwaj zwany pozadaniem" (A Streetcar Named Desire) graniczy z cudem. Chociaż z tym filmem cud byłby jeszcze możliwy, bo zarówno ściągniącie z sieci, jak i legalny zakup większości filmów (nagradzanych) z Liz Tylor (aktorka naprawdę większości równie znana co Monroe) jest juz chyba wcale niemozliwy.
Mam nadzieję, że blog, będzie dla tych, którze już sporo widzieli i dla tych, którzy dopiero chcą zobaczyć. Blog będzie napewno dobrą wskazówką, dla tych, którzy bez napisów nie zabierają się  nawet za reklamę. Bo sama nie grzeszę angielskim i cokolwiek pojawi się w kolejnych postach - możecie mi ufać - napisy będą dostępne w promieniu jednego kliknięcia. :)