piątek, 6 stycznia 2012

Breakfast at Tiffany's

Śniadanie u Tiffany'ego (Breakfast at Tiffany's) 1961 r.


W rolach głównych Audrey Hepburn i George Peppard (mnie w ogóle na razie nieznany).
Podstawą scenariusza była książka Trumana Capote z 1958 roku Śniadanie u Tiffany'ego. Ksiązki nie czytałam, ale napewno po nią sięgnę jak tylko lista filmów będzie wyczerpana, a pisanie tego bloga straci dla mnie sens. Nie dlatego, ze po ksiazki siegam niechetnie, ale dlatego, ze brakuje mi dla nich czasu.Domową biblioteczkę napewno uzupełnię o tę pozycję, a kiedyś pewnie ją przeczytam.


Film tak naprawdę absolutnie nie zasługuję na miejsce w pierwszym poście tego bloga. Jest to jednak ostatni film, jaki zobaczyłam ostatniej nocy i moje wrazenia sa jeszcze na tyle swierze, zeby jakkolwiek wypowiedziec sie na temat.
Jestem ogromnie rozraczowana. Film ma miano absolutnego klasyka, aktorka od tej roli zaczęła prawdziwą karierę, a w moim odczuciu scenariusz i role nie dorównują w ogóle chociazby J.Roberts i H.Grant w "Nothing Hill". I właściwie w tą samą półkę powinnam wsadzić oba filmy.
"Śniadanie... " ratuje tylko klimat Nowego Jorku (bo kto go nie kocha!?), muzyka (piosenka "Moon River" i jej akompaniament towarzyszący nam przez prawie cały film) oraz klasa i styl Holly (głownej bohaterki). Nie odradzam nikomu tego filmu, ale nigdy tez nie znajdzie sie na zadnej godnej liscie filmow do polecenia. Film ma jakas magię, ale historia, akcja, napięcie - dosłownie ZADNE. Film magiczny napewno przez m.in pierwszą scenę filmu ( 7 miejsce w rankingu zorganizowanym przez stronę www.yell.com na 10 najlepszych scen wszech czasów 2001), kiedy Holly przegryza croissanta, stojac pod witryna sklepu Tiffany, nad ranem, po calonocnej randce, czy zabawne epizody z klatki schodowej ze skosnookim gospodarzem domu.
Slyszalam, ze film tez nie jest wierny ksiazce, szczegolnie zakonczenie, a wydaje mi sie ze to ta czesc film jest jego calym ''budulcem''. Ponadto pierwowzór postaci Holly miała sklonności biseksualne, mysle że historia jest duzo bardziej seksowna i zwariowana niz udalo sie to pokazac rezyserowi. Tworcy filmu powinni chyba bardziej zaufac Capote, bo niewykluczone, ze film przeszedlby do historii, a mysle ze w polowie XXI wieku wszyscy o nim zapomnimy...


 Absolutnie największy atut filmu. Piosenka "Moon River":


the best of oldies

Blog raczej nie będzie niszowym filmwebem czy indb w wersji pl, ale właśnie tu, a nie nigdzie indziej, chcę się podzielić wrażeniami po perełkach starego kina. Na filmweb chętnie się loguję, bo utknęłam w latach 30-60' kinematografii, a aktywność na portalu pomaga mi w ogarnieciu ostatnich premier (swoją drogą, dokładnie dzisiaj z zaskoczeniem przyjelam informacje, ze juz jest kontynuacja Sherlocka Holmes'a !)
Wpadłam jakiś czas temu w obłęd oglądania staroci. Chyba miedzy innymi trudność w odkopywaniu tych perełek jest taka pociągająca. Nie chce promować piractwa, ale wierzcie lub nie, kupienie w najblizszym Empiku czy Media Markcie dvd "Tramwaj zwany pozadaniem" (A Streetcar Named Desire) graniczy z cudem. Chociaż z tym filmem cud byłby jeszcze możliwy, bo zarówno ściągniącie z sieci, jak i legalny zakup większości filmów (nagradzanych) z Liz Tylor (aktorka naprawdę większości równie znana co Monroe) jest juz chyba wcale niemozliwy.
Mam nadzieję, że blog, będzie dla tych, którze już sporo widzieli i dla tych, którzy dopiero chcą zobaczyć. Blog będzie napewno dobrą wskazówką, dla tych, którzy bez napisów nie zabierają się  nawet za reklamę. Bo sama nie grzeszę angielskim i cokolwiek pojawi się w kolejnych postach - możecie mi ufać - napisy będą dostępne w promieniu jednego kliknięcia. :)